– o pszczółkach i o spokojno- niespokojnej niedzieli

   Miała to być zwykła, spokojna niedziela — określenie miała jest tu jak najbardziej na miejscu.  Po deszczowo-burzowym tygodniu, piękny słoneczny poranek z temperaturą w granicach +20 stopni, śniadanko zrobione i podane, kawka też…. cóż więcej do szczęścia potrzeba.    Przed południem wybraliśmy się do kościoła znajdującego się w pobliskim miasteczku. zamknęliśmy drzwi… klucz do torebki….wsiedliśmy do samochodu i w drogę. Na straży zostały tylko dwa psy.      Po mszy, od razu troszeczkę nagrzeszyliśmy, bo i wypad na lody i jeszcze jakieś zakupy  przy okazji // tyle się ostatnio mówi o zakazie handlu w niedzielę, no ale czasem to mus//  Wracamy, z myślą, że teraz to już tylko obiadek i totalne lenistwo, a tu SZOK….wchodzimy do kuchni, gdzie sobie brzęczy jedna mała pszczółka… nic dziwnego, wszak przed domem ogródek z kwiatami. W pierwszym pokoju kilka brzęczących okazów— jakiś dziwny  niepokój — otwieram następne drzwi, a tam około 200 , albo i więcej brzęczących pszczółek, no a za oknem… ho ho i wcale nie wyglądały jak Maja i Gucio z dobranocki dla dzieci. Cóż było robić?… w takim przypadku wiadomo …telefon do sąsiada // tym bardziej, ze on ma ule i zna się na rzeczy- chyba //. Przyjechał, popatrzył i pojechał, no a pszczółek coraz więcej. Po chwili jednak sąsiad wrócił i to z pustym ulem, postawił go w ogródku, wlał do środka takiej domowej przynęty //cukier+woda // i kazał czekać. Wzięłam się za robienie obiadu, a sąsiad starał się w tym czasie wygonić pszczółki z pokoju, ale skutek był wręcz odwrotny, bo to one wygoniły jego. Oj, zdenerwował się chłopina niemiłosiernie. Wyszedł, wsiadł w samochód i pojechał. Słów jego cytować nie będę…   Ledwie minęło kilka minut, a tu sąsiad wpada  ponownie, a za oknem, cały rój – kilka tysięcy, ale widok… Oblepiły okno od zewnątrz, zaczęły siadać na podstawionym ulu, a nawet do niego wchodzić. Zaraz też  podjechał samochód, patrzę, a tu wysiada gość w stroju prawie jak kosmonauta, z tym, że na głowie miał kapelusz, taki z ochronną siatką , a w dłoniach odpowiedni sprzęt.Trochę komicznie to wszystko wyglądało, ale ważny był rezultat. Większość pszczółek, wraz ze swą królową była już w ulu więc jeszcze troszeczkę odczekali, zapakowali do samochodu i pojechali. Zostały tylko  pojedyncze osobniki, ale pan pszczelarz powiedział, że one same sobie polecą… no i chyba miał rację, bo za oknem cisza, a i w domu spokojnie…można iść spać.   Pszczółki są teraz w ogrodzie u sąsiada, a ja mam obiecane słodkie życie – czyli dostawę miodku… na pewno się przyda.    Och, jak dobrze mieć sąsiada…

22 myśli na temat “– o pszczółkach i o spokojno- niespokojnej niedzieli

  1. … bardzo inteligentne to stworzonka … ale mogą być niebezpieczne, szczególnie jeśli ktoś jest uczulony … w miodnym roju pszczelim może być do 50 tys. pszczółek … zapylają kwiat a dla nas robią miodek … i pewnie ten Wasz dom jest z natury słodziutki … skoro do Was lgnęły … trochę strachu … a i korzyści z tego będą … i Wy jesteście chyba tak pracowite jak pszczółki , stąd tacy u Was mili goście … no to fajne perspektywy przed Wami … pozdrawiam ten „Twój ród pszczeli” … 🙂

    Polubienie

    1. — pan „specjalista” ocenił ten rój na około 20 tysięcy pszczółek….. a tacy goście?… no cóż, może nie jestem zbyt gościnna, ale jakoś nie miałabym ochoty dzielić z nimi pokoju…. 🙂

      Polubienie

  2. Nooo, wyglądało to niebezpiecznie ! Jak w filmie „Rój”. Bardzo boję się spotkań z wszelkimi owadami, robalami, etc. a juz większa ilość może spowodować panikę. Dobrze, że sąsiedzka pomoc przyniosła oczekiwany efekt. Serdeczności ślę :))

    Polubienie

    1. — chyba jakoś potraktowały mnie ulgowo, bo pomimo , ze byłam w spodenkach , żadna nie miała odwagi mnie ukąsić….więc, albo ja taka groźna, albo taka straszna…. 🙂

      Polubienie

  3. Uuu, nie zazdroszczę! Kilka pszczółek to mogę znieść, ale setki czy tysiące? Brr! Jednak to pocieszające, że w ogóle są! Bo ponoć wyginięcia bliskie…

    Polubienie

  4. No to widok był. I przeżycia. Prawie takie jak w filmie „Rój” – widzę, że An-Ula też o nim pisała.
    Dobrze, że się nic złego nie stało.

    Polubienie

  5. I mnie się „Rój” przypomniał. Ale miałaś „upojną” niedzielę, dobrze że obyło się bez paniki i ukąszeń. Już mam gęsią skórke na rękach, bo jestem uczulona na wszlakie jady.
    Ja mam u siebie szerszenie i muszę zakładać siatki do okien na lato. Pozdrawiam przed świtaniem.

    Polubienie

    1. –” Rój” to tak prawdę mówiąc dopiero Wy żeście mi przypomniały… wtedy chyba o tym nie myślałam…. jedynie chodziła mi po głowie myśl, by jak najszybciej się ich pozbyć z pokoju… pozdrawiam…

      Polubienie

  6. No to rzeczywiście była niedziela z niecodzienną przygodą którą się pamięta potem przez całe życie.Kiedyś brat miał ule i jeden rój sobie zawisł na drzewie i trzeba było go z królową złapać. No to stałam tylko odziana w letnią sukienkę i trzymałam karton, do którego miotłą strącała moja bratowa rój. Ją pogryzły, mnie ani jedna. Ale już nigdy więcej bym się już takiego czegoś nie podjęła. Bratowa śp. miewała czasem takie szalone pomysły…Pozdrawiam..

    Polubienie

    1. — oj przyznam, ze ja też miewam szalone pomysły… może kiedyś odważę się napisać…. bo wystarczy odrobina szaleństwa i życie nabiera kolorów, choć chwilami bywa nawet niebezpiecznie….

      Polubienie

    1. — czyli mam rozumieć , ze to co złe to już się nie powtórzy…. ale mam tylko nadzieję, że ten miodek od sąsiada nie będzie tylko raz… tylko słoiczek w tym roku… słoiczek w następnym itd………. 🙂

      Polubienie

  7. Taki miodek należy docenić. Znany mi pszczelarz odszedł w zaświaty i teraz skazana jestem na miód z UE i spoza UE, czyli chińską mieszankę, może i słodką, ale czy zdrową?Pozdrowienia całkiem miodzio.

    Polubienie

    1. — miodek „sąsiadowych pszczółek” bardzo cenię , sporo tego dostaję, także nawet mały zapasik jest… a tu już niedługo będzie świeży…
      – 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz