Do szkoły, już nie tak bardzo pod GÓRKĘ

Wrzesień, początek roku szkolnego, wówczas wiele uwagi poświęca się  sześciolatkom idącym pierwszy raz do szkoły.  Pisze się o tym, jak wielki to stres, jakie obowiązki dla dziecka, dla rodzica, a ja chcę dziś napisać , jak to jest dalej, kilka lat później, gdy dziecko idzie już do klasy czwartej. Mam syna , który  właśnie  od września jest uczniem takowej klasy.  

    Jako jedyny i troszeczkę rozpieszczony mężczyzna w naszym ,, babińcu”, swoją edukację  rozpoczął rok wcześniej, jako pięciolatek. Zerówkę zaliczył bez najmniejszych problemów,  klasy I – III , też, gdzie  nauczanie zintegrowane , gdzie  tylko jeden nauczyciel, dostosowujący czas zajęć i przerw do aktywności uczniów, gdzie wszystkie  przedmioty  w jednym podręczniku  + ćwiczenia, gdzie wreszcie nie ma ocen punktowych , tylko opisowe. Orłem , to  nigdy nie był, ale wiedzę opanowywał bez   większych problemów, choć jako bardzo wrażliwy chłopiec,  nawet te najmniejsze porażki bardzo przeżywał.  Początek  czwartej klasy  i moje dziecko dosłownie zagubiło się w tym innym świecie . Kilka przedmiotów, a do każdego inny nauczyciel, inne podręczniki, inna klasa. Zaczęły sypać  się  jedynki; jedna , potem druga i to wcale nie za brak wiedzy , tylko za nieodrobione prace domowe, zwyczajnie , ze stresu nie zaznaczył, potem zapomniał. Trzeba było  szybko coś wymyślić, coś poradzić. Często w trudniejszych sytuacjach rozwiązanie pojawia się samo, tak też było i tu. W rozmowie z jedną z córek, na temat problemów tego naszego  pupilka,  mimochodem zaczęłyśmy  wspominać jak takie stresy ona przeżywała. W pewnym momencie padło takie zdanie  ,,  Mamo , przecież w szkole podstawowej  , to ja uczyłam się  dla  Ciebie, żebyś była ze mnie dumna na zebraniu, żebyś się nie denerwowała.dopiero potem  zrozumiałam, że robię to dla siebie , bo chcę”.  Delikatnie przekierowałyśmy  naszego małego mężczyznę;  chwalimy , nawet za takie maleńkie osiągnięcia. Dobre słowo, uśmiech,  całus- takie proste czynności, a działają jak najlepsze lekarstwo. Odszedł gdzieś poranny ból  brzucha i poranne marudzenie. Oceny też coraz lepsze, zapisał się już  do Kółka  Przyrodniczego i  najważniejsze;, o szkole i nauczycielach mówi już bez  stresu. Oby tak dalej. Wydaje mi się, że ten maleńki zakręt życiowy mamy już za sobą, choć to wcale nie oznacza, że możemy o nim zapomnieć.

     Dziś Dzień Edukacji Narodowej. W takim dniu wracamy pamięcią do  czasów szkolnych. Wspominamy nauczycieli, którzy nas uczyli, którzy kształtowali  nasz charakter, bo przecież szkoła to był nasz drugi dom. Jakże inne to były czasy.Wielu z moich nauczycieli już odeszło z tego świata, a z nielicznymi, co zostali mam dobry kontakt i właśnie im   mogę  dziś powiedzieć to jedno słowo  …. dziękuję.

Rozwód – to takie proste.

 Choć większość Polaków nadal uważa, że rodzina jest jedną z najważniejszych  wartości;  czyli małżeństwo, posiadanie dzieci, szczęśliwy dom , to jednak fakty wskazują bezlitośnie, że liczba rozwodów z roku na rok rośnie .     Dlaczego tak się dzieje?

    Wczoraj, siedząc w przychodni lekarskiej i czekając cierpliwie na swoją  kolej, spotkałam  znajomą.   Pogadałyśmy  troszeczkę, o tym i o tamtym, jak to kobiety.  Okazało się , że jej córka, też jest w trakcie rozwodu . Małżeństwo trwało zaledwie trzy lata ( przedtem pięcioletni staż narzeczeństwa ), oboje z wyższym wykształceniem, z dobrą pracą, każde ze swoim mieszkaniem, zatem dlaczego?  Czego zabrakło?   Pobierali się przecież z miłości (tak to przynajmniej wyglądało) a potem; podziw dla drugiej osoby zamienił się w krytykę, zaufanie w podejrzliwość , a rozczulenie przeistoczyło się w  rozdrażnienie. Zaczęło przeszkadzać dosłownie wszystko; sposób bycia nawyki a nawet głos drugiej osoby. Stąd ten rozwód za obopólną zgodą, każde wróciło  do swojego mieszkania,  tylko  chyba dziecko w tym przypadku najbardziej ucierpi.   Po tym przykładzie widać, że nie tylko zdrada i alkoholizm  drugiej osoby ( tak , jak w moim przypadku )  są głównymi przyczynami rozwodu.

   Wspominałyśmy, jaka była  młodość w  czasach , gdy zakładałyśmy swoje rodziny. Nasze dawne zakochania, tworzenie rodzinnego ogniska, wzloty i upadki. Jej życie  w małżeńskim stanie trwa do dziś. Mozolnie , dzień po dniu budowali  dom , kształcili dzieci, wspierali się- zawsze razem na dobre i złe.   Ja niestety poddałam się i przegrałam. Po  dwudziestu latach małżeństwa , nie miałam już sił dłużej walczyć. Alkoholizm  drugiej osoby to  straszna choroba, zwłaszcza jeżeli jeszcze to obserwują dzieci. Uwierzcie- próbowałam  ; różnymi sposobami, tylko jeszcze ta druga osoba musi  chcieć choć odrobinkę współpracować.   Teraz  z perspektywy lat , a  minęło prawie dziesięć, zastanawiam się, czy rozwód traktować jako wyzwolenie , czy jako życiową porażkę i  co dalej, czy jeszcze kiedykolwiek odważę się na nowy związek?

    Co to jest rozwód? Definicja jest dość prosta.     Według prawa, rozwód jest to rozwiązanie istniejącego , ważnego związku małżeńskiego .  Może tego dokonać tylko i wyłącznie sąd.   Dlaczego zatem  coraz częściej Polacy  korzystają z  usług tej placówki.

     Jeszcze jedno określenie definicji rozwodu  ( tym razem z przymrużeniem oka ) w  rozumowaniu dziecka, bo u  najmłodszych co w głowie , to i na języku .

http://www.youtube.com/watch?v=-Srb85ZFeOQ