Kolejny raz dostałam od życia w dupę. Bardzo dobrze, należało się, bo jak kobito nie potrafisz walnąć pięścią w stół i do tego masz miękkie serce, to owe cztery litery powinnaś mieć twarde. Takowe nie były, ale przecież wiadomo, że co nie zabije to wzmocni, no to pewnie i wzmocniło. Potrzeba było aż dwa miesiące, by wyciągnąć wnioski i pozbierać się do kupy.
Walące się sprawy rodzinne, nierozwiązane do końca zaległości, które spadły na moją głowę, tylko potwierdziły fakt, że z rodziną to najlepiej na zdjęciu. Jakoś trzeba było się z tego podnieść, bo niby leżącego się nie kopie, ale swoje trzy grosze każdy może dołożyć, wszak mówi się , że przecież nieszczęścia chodzą parami. Od tego ma się przyjaciół, jak się z czasem okazało nie do końca takich prawdziwych. Cóż , sprawdziło się chyba stare przysłowie niedźwiedzie mówiące , że to prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie ( odsyłam do wiersza A. Mickiewicza ,,Przyjaciele” )
Było minęło, nie ma się co użalać nad sobą, nad światem. Ważne, że minęłam kolejny zakręt, jestem w całości , a przede mną teraz prosta. Nie piszę tego , by szukać poparcia , czy też broń Boże litości. Chcę się tylko wytłumaczyć, że nie zawsze byłam, nie zawsze komentowałam, nie zawsze miałam czas. Postaram się jednak nadrobić zaległości i tu i tam, a w szczególności z najbliższymi domownikami, bo czasem nawet nie zawadzi, gdy dziecko przytuli, czy doradzi, bo dzieci są bardzo szczere i mówią to co myślą , a w tych słowach jest wiele prawdy , trzeba tylko umieć słuchać.
Tak na marginesie już; krótki tekst na podstawie kilku polskich przysłów, a to tylko jeden porządny zakręt w życiu. Hm.