Wspomnienia wspomnień , czyli strach w oczach nastolatki i godzina milicyjna.

 Wracała po  kolejnej,  już nawet nie pamiętała  której z kolei, wizycie w poradni  lekarzy specjalistów.  Szła pustymi  o tej porze ulicami.  Dotarła  na   plac,  gdzie centralną  część zajmował  ratusz. Umówiła się tu z bratem , który wracając z pracy, miał ją zabrać i odwieźć do domu.  Zegar na wieży wskazywał osiemnastą dziesięć. Miała zatem jeszcze dwadzieścia minut. Rozejrzała się. Wszędzie już  świąteczne dekoracje , mieniące się  w świetle latarni.  Wzrok zatrzymał się  na sklepie rybnym, stał tu  chyba od  zawsze, czyli od czasu jak tylko  pamiętała .   Był piątek  13 grudnia 2013 rok.  Na ławce położyła torbę, która dziś, choć tak naprawdę nie ważyła zbyt wiele, ciążyła jej bardzo.  Miała w niej starannie  zapakowane w tekturową teczkę  wszystkie swoje wyniki  badań z ostatniego roku, czyli kawał życia. Usiadła . Pewnie to data  sprawiła , że wróciły wspomnienia. Wspomnienia z przed trzydziestu dwóch lat, kiedy to ogłoszono stan wojenny. 

     Była wtedy nastolatką , uczącą się i mieszkającą w internacie.  Tak do końca , to chyba nie zdawała sobie z tego sprawy, co się wokół dzieje, bo na wsi  gdzie  się wychowała , właściwie nic się nie działo. Był  niedzielny poranek , śnieg i mróz i tylko te  nadawane co chwila komunikaty w telewizji. Po południu jak zwykle,  spakowała się , wsiadła  w kolejkę wąskotorową // jedyny wówczas  środek lokomocji łączący jej wieś z miastem//  i pojechała do internatu.   Na miejscu  już okazało się, że zajęcia w szkole odwołane, że ona i jeszcze  inni , którzy przyjechali, spędzą tu noc, a rano wrócą do  swoich domów, ale jeszcze wcześniej muszą spakować swoje rzeczy i przenieść je do pokoju znajdującego się w innej części internatu, bo to skrzydło zajmować będą oddziały ZOMO.       Stan wojenny, jaki stan wojenny?, przecież tu , w tej mieścinie , nic się nigdy nie działo, a taka godzina policyjna, to przecież tylko w filmach .  Zbliżała się cisza nocna, wychowawca sprawdził w każdym pokoju , czy wszystko w porządku  i nakazał iść spać. Zgasiła światło, podeszła do okna .   Na ulicy  prawie pusto, jakieś pojedyncze osoby przemykające  pomiędzy blokami.  Z jednego z bloków  wyszła grupa młodzieży ,  dochodziła  22.   Nagle na  ulicy  pokazały się radiowozy ; jeden,  za nim drugi. Wyskoczyli z nich  milicjanci i siłą zaczęli  wpychać ludzi do samochodów ,  do bardziej opornych używali  innych metod.  potem cisza i pustka na ulicy. To była pierwsza godzina policyjna   jaką zobaczyła i przeżyła. Ogarnął ją strach.  Jak to tak ? Swoi na swoich ?.  Przecież   zbliżały się święta, czas rodzinnych spotkań  przy wspólnym stole, czas pojednań, wybaczania  sobie nawzajem , czas dzielenia się opłatkiem.

     Tyle zostało w pamięci z tamtego dnia, tamtej nocy. Siedziała w tym samym miejscu, gdzie kiedyś zajechały radiowozy , gdzie przeżyła tyle strachu  .  Ten sam sklep rybny, tylko teraz już nie ma tu  długiej kolejki, bo wtedy trzeba było   godzinami stać , by ryba znalazła się na wigilijnym stole . Sama wigilia też była inna. Pełna obaw o przyszłość, o rodzinę , ale za to pełna miłości  i te łzy w oczach przy dzieleniu się opłatkiem.

    Poczuła rękę na swoim ramieniu.  Zobaczyła brata, stał, przepraszał, mówił że dzwonił , że nie odbierała że przecież mogła się schować  chociażby do sklepu , bo deszcz.   Rzeczywiście , padał deszcz i  było już sporo po dziewiętnastej, a ona nawet tego nie zauważyła.