Dziesięć złotych – godzina matczynej miłości

  Robiąc dziś porządek  na  swojej poczcie, otworzyłam wiadomość przesłaną od znajomego jeszcze przed Jego wyjazdem do ” leśnej głuszy”. przeczytałam ją wtedy, ale dopiero dziś nasunęła mi pewne refleksje. To taka mała scenka z życia (znalazł ją przypadkiem w necie, więc dokładnego pochodzenia nie znam). Warto ją jednak przeczytać.

Kobieta wraca po ciężkim dniu z pracy, zmęczona, podenerwowana, jej mały synek czeka przy drzwiach.
Synek : Mamusiu, czy mogę zadać Ci pytanie ?
Mama : Jasne ! O co chodzi ?
S : Mamusiu ile zarabiasz na godzinę ?
M: To nie Twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie sprawy !?
S: Ja po prostu chcę wiedzieć. Poproszę, powiedz mi, ile zarabiasz na godzinę ?
M: Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć, Ty uparciuchu, to proszę bardzo ! 10 zł / h.
Synek, ze spuszczona głową : aha . Mamusiu pożyczysz mi 3 zł ?
Matka się teraz już naprawdę wściekła. Jeśli to jest jedyny powód dla którego pytałeś ile zarabiam, że chcesz sobie kupić jakąś zabawkę, bzdurę lub inną głupotę to idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać ! Widzisz … już późno, a ja jestem zmęczona ! I przed snem pomyśl, jaki jesteś samolubny !
Mały chłopczyk poszedł cichutko do swojego pokoju i jeszcze ciszej zamknął drzwi.
Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać jej takie pytanie … tylko po to, aby otrzymać trochę pieniędzy ?
Po jakiejś godzinie kobieta się uspokoiła i zaczęła myśleć : Może rzeczywiście jest coś co jej synek tak bardzo chce mieć za te 3 złote ? ….. a w sumie to tak rzadko prosił ją o pieniądze .
Kobieta weszła do pokoju synka .
M: Śpisz synku ? Zapytała.
S: Nie Mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.
M: Pomyślałam, że może byłam dla Ciebie za ostra. Miałam dzisiaj ciężki dzień i skupiło się to na Tobie. Proszę, oto te trzy złote , o które prosiłeś.
S:  O ! Dziękuję bardzo Mamusiu. I spod poduszki wyciągnął kilka monet.
Kobieta zobaczyła, że chłopieć ma już jakieś pieniądze i zdenerwowała się jeszcze bardziej.
Chłopiec przeliczył pieniądze i spojrzał na Matkę .
M: Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz ? – zaczęła Matka.
S: Ale teraz już mam ich wystarczająco – odpowiedział chłopiec. Mamusiu, czy mogę kupić godzinę Twojego czasu ?
Proszę przyjdź kiedyś wcześniej, może jutro, godzinkę wcześniej i pobaw się ze mną. Tak bardzo chciałbym pobyć z Tobą dłużej.
Matka bardzo się rozczuliła. Przytuliła mocno synka do piersi i nie wiedziała jak ma go przeprosić za to że była dla niego taka …. oschła, jak go prosić o przebaczenie.

To też jest taki sklep z marzeniami, z marzeniami gdzie nasi bliscy chcą kupić naszą miłość, naszą obecność, gdy my, ciężko zapracowani, nie mamy czasu dla swoich bliskich …a tak często pozwalamy, że czas przelatuje nam przez palce gdy jesteśmy z ludźmi nam obcymi … a tak często brakuje go nam, aby pobyć dłużej z tymi, którzy dla nas naprawdę bardzo się liczą. Pamiętajmy aby spędzić ten czas,wart 10 zł  z tymi, których kochamy.
Jeżeli jutro zachorujemy ciężko i nie będziemy w stanie iść do pracy, a nawet jak jutro umrzemy, to firma, w której pracujemy, szybko znajdzie sobie na nasze miejsce kogoś innego. Ale nasza Rodzina, nasi Przyjaciele do końca swoich dni będą mieli pustkę w sercu.

Właśnie, żyje nam się dziś i trudno i szybko. Ciągle zabiegani. Jedni pędza do pracy, inni na zakupy, poświęcając tym czynnością coraz więcej uwagi. Coraz mniej za to mamy czasu dla dzieci, tych małych i tych większych (dorosłych) też. Nasze więzy są coraz słabsze. Stajemy się coraz mniej wrażliwi na ich rozterki. Podsuwamy im komputery, telewizory, by wynagrodzić im nasz brak czasu. Rodzica, jego miłości,  nie da się zastąpić nową grą komputerową, która niejednokrotnie budzi w dziecku agresję , przenoszoną potem ze świata wirtualnego, w ten prawdziwy.  Problemy wychowawcze stają się codziennością.

   Czytałam kiedyś artykuł, w którym było napisane, że prawie siedemdziesiąt procent dzieci w wieku szkolnym, nie jest przytulana przez rodziców. To bardzo niepokojące. Przecież to od wychowania, od podejścia do dziecka zależy jego osobowość,  wrażliwość.  Sama jestem matką i wiem, jakie to trudne. Często mam wrażenie, że tego czasu poświęcam dzieciom za mało, że mogłabym coś więcej, choć dobrze wiem, że jedna osoba nie w pełni może zastąpić miłości obojga rodziców.

– ech życie, teraz to już pewnie z górki….

… noc
sen znowu zgubił się w ciemności
kładę się na plecach
zamykam oczy i marzę.
Wiesz
marzenia to jedyny towar
bez daty ważności
pól wieku już ze mną
a wciąż takie świeże
takie pachnące.

Zamykam oczy
odpływam samotnie
jak najdalej od brzegu
chcę wreszcie uwierzyć w siebie
być władcą swoich myśli
jakie to piękne uczucie
nie czuję lęku
jest tak cudownie
nie tak ja w życiu
gdzie szarość potyka się o codzienność
czuję chłód na swej skórze
wracam
otwieram oczy
wciąż jeszcze jesteś
choć nic nas nie łączy

wiesz
kupię sobie kalosze
takie prawdziwe, gumowe
może w kwiatki
albo zielone
takie nieprzemakalne
będą dla mnie pancerzem
przez resztę życia w nich przejdę
głupie to myśli co
ale
łapię się każdej nadziei

Alina Drążczyk

  Marzenia, pół wieku ze mną są, a wciąż takie świeże, pachnące.  Tak, już jutro (07. 07. ) minie pół wieku od moich narodzin. Kawał czasu.  Z tej to właśnie okazji , sobotni wieczór był takim wyjątkowym dla mnie, spędzonym w gronie najbliższych. Niby nic wielkiego, rodzina spora, a sąsiedzi  ( kiedyś już o nich wspominałam ) wyjątkowi, więc było tych osób, oj było i działo się, oj działo 😉

   Właśnie tak sobie myślę; prawie wszyscy składając życzenia, życzyli mi tradycyjnie 100 lat. Pięknie, tylko dotarło do mnie, że właśnie jestem w połowie tej drogi. Powinnam więc być na szczycie, a ja zaledwie na małej górce i to dość kamienistej. Marnym pocieszeniem jest fakt, że skoro to ten szczyt, to może choć łatwiej będzie spadać. Przysłowie mówi „im wyżej wejdziesz, z tym większym hukiem spadać będziesz”, a skoro ja niziutko, to choć nadzieja, że będzie mniej bolało. Może rzeczywiście przydałyby się takie kalosze, które byłyby dla mnie pancerzem. Tyle mojego marudzenia, no bo przecież kobieta czasem musi sobie pomarudzić 😉

   Na koniec iskierka optymizmu. Wracając do sobotniego  spotkania, to wiadomo, były życzenia, no i prezenty oczywiście. Jest jeden, o którym chciałam wspomnieć, to prezent od moich dzieci – dwa bilety  do Teatru Powszechnego w Łodzi na sztukę Juliusza Machulskiego  „Brancz ” .  Niby nic, ale dla takiej ” kury domowej” to prawie święto. Tak więc, bilety mam, dojazd (ok 50 km) też i…. nawet tajemnicza osoba towarzysząca zapewniona.  Chyba już mam tremę, bo w teatrze byłam ostatnio / wstyd się przyznać kiedy/ powiedzmy, że dawno, a tu jeszcze ta tajemnicza osoba . Ech, a miało być z górki 😉