” Boże, chroń mnie od przyjaciół, (takich przyjaciół), bo z wrogami poradzę sobie sam”

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego postu,  tego z wierszem  ks. Twardowskiego, http://alina-ala.blog.pl/2016/07/11/bo-nie-ma-na-ziemi-sytuacji-bez-wyjscia/  ale pisząc go, nie przypuszczałam że kilka dni później, los wystawi nie na kolejną próbę, że znajdę się w sytuacji wydawałoby się bez wyjścia. Właśnie w tak trudnych chwilach, oglądając się za siebie, zobaczyłam, no właśnie-
Jak to się dziwnie w tym życiu układa. Człowiek ma przyjaciół, myśli, że może na nich polegać, że znajdą czas, by wysłuchać, może coś doradzić, czy nawet pomóc na miarę swoich możliwości, a tu pełne rozczarowanie.  Po kilku latach przyjaźni. Taki zawód. Trudno, może to ze strachu, a może zwyczajnie to wstyd, przyznać się do przyjaźni z kimś z niższego stopnia. Różnie to bywa, widać jakiś  tam powód się znalazł, mogę się tylko domyślać.
 WSZYSTKO MA SWE ZŁE I DOBRE STRONY. W tym przykrym zdarzeniu, miłą niespodzianką okazało się to że pozostali  przy mnie tacy zwykli, prości ludzie, nie muszący nikogo udawać, ani niczego udowadniać. Dzięki im za to.
  Ze wszystkiego trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski, bo życie ciągle nas uczy i ciągle zaskakuje. Zweryfikować, być może zacząć ludzi traktować z wzajemnością.  przecież ” jeżeli ktoś nie potrafi, lub nie chce wysłuchać Twoich problemów, znaczy, ze nie jest przyjacielem, tylko zapatrzonym w siebie egoistą, który jedynie wykorzystuje cię do uwolnienia swoich uporczywych myśli i lęków”. To nie moje słowa, ale świetnie mi tu pasują, jako podsumowanie.