Kiedy człowiek przestaje być dzieckiem? – niby proste pytanie, a jednak…

   Zastanawialiście się może czasem, kiedy tak naprawdę człowiek przestaje być dzieckiem ? To pytanie ostatnio często właśnie mnie nachodzi. Sama nie wiem dlaczego, ale może  razem uda nam się na to pytanie odpowiedzieć.
 Znajomy, dodam bardzo młody człowiek, tak pół żartem stwierdził, że dzieciństwo kończy się wtedy, gdy przestajemy się bać potworów, a zaczynamy – ludzi.  Może coś w tym jest. Mi jednak chodzi o troszeczkę inny sens, bo jak już chyba wiedzie, (oczywiście Ci, którzy choć odrobinkę mnie znają)by dojść do sedna, muszę  najpierw rozłożyć na części pierwsze.
 Są tacy, którzy twierdzą, że nie są już dziećmi, że nie trzeba ich pouczać, bo przecież mają już swoją pełnoletność, swoją dorosłość, swoją pracę i swoje własne życie.
 Może przestajemy być dziećmi zakładając własne rodziny.  Poświęcamy im  wówczas wszystko co najlepsze, biorąc pełną odpowiedzialność za ich byt, wychowanie, bezpieczeństwo.  Żyjemy dla nich i z nimi dzielimy radości i troski .
 A może? Może wówczas, gdy stajemy się rodzicami dla swoich rodziców, gdy przychodzi taki czas, że teraz to my  się nimi zajmujemy, że trzeba stać się podwójnie cierpliwym, by wysłuchać, nakarmić, gdy już ich dłonie nie są w stanie utrzymać łyżki,  znaleźć chwilkę i chociaż z nimi posiedzieć, by nie czuli się opuszczeni.
 Może w chwili, gdy właśnie nasi kochani rodzice odeszli, tak na zawsze, że już nie ma się do kogo pójść, przytulić, że teraz to już zostaliśmy sierotami, nieważne, że mamy kilkadziesiąt lat.
 A może jednak dzieckiem jest się przez całe swoje życie,  to cały czas tkwi w naszym wnętrzu i nie da się zagłuszyć.
stąd czasem nasze nierozsądne pomysły, których nie wypada  robić dorosłemu, poważnemu człowiekowi.
 
 
Tyle fragmentów z życia. Tak naprawdę trudno wybrać.  praktycznie przez wszystkie przeszłam, bo i był też czas, gdy przestałam się bać potworów. Najbliższy mi  jest jednak moment, gdy  przyszło być rodzicem, dla swoich rodziców. Co prawda nie mieszkałam z nimi, ale dość blisko i regularnie  odwiedzałam, myłam, sprzątałam. Jechałam i wiedziałam, że to teraz ja, że na mnie czekają. Na ciepłe słowo, na przytulenie, na choćby pogłaskanie dłoni.  Tak, w tym momencie chyba skończył się pewien etap w moim życiu, etap kochanego dziecka, bo takim właśnie byłam, kochanym, wyróżnianym i trochę rozpieszczonym, ale dzięki temu właśnie jestem  jaka jestem i tego się nie wstydzę.