Wszystkie moje i nie moje…. zadumania

” Dlaczego ciebie nie fascynują takie rzeczy – proste, nieskażone manierą, niezważające na pieniądze? Ty musisz mieć wszystko za  ileś. Nic jakiegoś tam. Blichtr, marka i pieniądz. Jak to się stało? Pewnie i ja dołożyłam do tego cegiełkę. Ale ja byłam pewna, że po okresie pustek i chałtury w sklepach, teraz wszystko było normalne. Cena stanowiła o jakości, a marka była marką. Skończył się czas bylejakości i tego, że płaci się nie wiadomo za co. Miało być ekonomicznie, bo twój ojciec był pragmatykiem. A tu nie wiadomo kiedy, rozsądek przerodził się w snobizm, cynizm, komercję. Zamiast wsi, obóz językowy, zamiast gitary – keyboard, zamiast rozmowy – SMS…. Zamiast.
to takie łatwe znaleźć ekwiwalent”
— to fragment  książki Iwony Żytkowiak  pt. „Wszystkie moje zmartwychwstania”  O treści nie będę pisała, jeżeli ktoś zainteresowany, pewnie kupi, czy wypożyczy  i przeczyta. ale ten właśnie fragment  wywołał we mnie taką dziwną refleksję. Trudno się do tego przyznać, ale zachłyśnięci wolnością i tym lepszym światem  zagubiliśmy się  troszeczkę z tym swoim JA.  Stawiamy siebie ,swoje wartości, swoje potrzeby na pierwszym planie, nie domyślając się, że jednocześnie wyrządzamy tym krzywdę bliskim.  
    No bo jak wytłumaczyć fakt, że tyramy w pracy, bierzemy nadgodziny i dodatkowe zlecenia by tylko zapewnić  lepszy strat dziecku, a brakuje nam już czasu i sił na  zwykłą rozmowę, na przytulenie?
    Jak wytłumaczyć fakt, że ktoś, kto niedawno jeszcze afiszował się słowem przyjaźń, poproszony o  maleńką przysługę,  odpowiada  w formie bezosobowej zimnie urzędowym tonem.  Czyżby  ten proszący był „gorszego sortu”
    Jak  wreszcie zrozumieć, że gdy się przewrócisz, ludzie zamiast ci pomóc, zrobią zdjęcie i wyślą gdzie trzeba.  Ostatnio bardzo modne stały się relacje na żywo   z wypadków  drogowych, czy pożarów.
 Przykro się na to wszystko patrzy.

    Troszeczkę prywaty 😉
 –  w maju udało nam się wydać antologię poetów współczesnych ” Modlitwa o miłość”, w której znajduje się też maleńka cząstka mnie i moich przemyśleń. Dla pytających, odpowiadam; autorskiego  tomiku na razie nie będzie. Szczerze?, nie jestem na to gotowa, do wszystkiego trzeba dorosnąć, dojrzeć a ja?… jeszcze sporo wody musi upłynąć.
–  kolejny roczek w życiu przeszedł do wspomnień, to już…. ooo dobrze po pięćdziesiątce.  Chciałam podziękować za moc życzeń, jeżeli jeszcze komuś nie odpisałam (są jeszcze takie osoby) uczynię to niebawem  z przeprosinami 😉
– przede mną też sporo nowych zapowiadających się ciekawie wydarzeń, no ale o tym sza, by nie zapeszyć. Póki co cieszmy się latem, choć ono w tym roku nie rozpieszcza, no ale…. może jeszcze

 

28.07.2017 …. piątek

 

To świt, to zmrok
To świt, to zmrok
I już tyle lat
Coś rodzi się i coś przemija
Ale zostanie po nas ślad.

–tyle tekstu znanej piosenki i tyleż pisania mojego bloga. Cztery lata, to i tak sporo. Nie pytajcie, taka jest moja decyzja. Może kiedyś tu wrócę, może za kilka, może za kilkanaście lat, a może tylko będę żyła wspomnieniami tych chwil…  W miarę swoich możliwości, będę do Was zaglądać , czytać, komentować…  Jeżeli oczywiście pozwolicie  🙂

Kocham cię życie, taką miłością, ze wszystkich największą

kocham cię życie
czy to coś złego
taką miłością
ze wszystkich największą
choć wiem
nie zawsze jesteś dobrym rodzicem
powiem raz jeszcze
kocham cię życie

biorę garściami
choć przez palce uciekasz
sączę po kropli
to co jest szczęściem
buduję świat swój
z marzeń utkany
nie idealny
lecz za to własny

nie spuszczam wzroku
gdy widzę prawdę
siły mam dosyć
by powstać zrozumieć
płaczę ze śmiechu
czasem wyję z bólu
kocham do zatracenia
gram w otwarte karty

kocham cię życie
takim jakie jesteś
gdy pocałunkiem
dzień nowy budzisz
gdy grzejesz słońcem
i chłodzisz deszczem
kocham cię życie
powiem raz jeszcze

Kocham cię życie, w zasadzie to każdy człowiek  może tak powiedzieć, bo przecież każdy  na swój sposób kocha.  Dla mnie te słowa mają zupełnie inne znaczenie. Takie bardzo, bardzo osobiste.  Wspominałam już o tym tutaj;  http://alina-ala.blog.pl/2016/04/13/ze-starego-zeszytu/   Dziś wspominam jeszcze raz z nieco innej strony, tej bardziej wewnętrznej.
 Uczucie nie do opisania, gdy dowiadujesz się, że w Twoim wnętrzu siedzi nowotwór i to ten groźny na dodatek.   Jeden wielki chaos i  pytanie wciąż bez odpowiedzi – dlaczego właśnie ja ?  Kobieta świeżo po rozwodzie, mieszkająca w wynajętym mieszkaniu i wychowująca pięcioro dzieci, gdzie najmłodsze miało wówczas  trzy latka.  Gorzej to już chyba być nie mogło. Wszystkie marzenia o spokojnej rodzinnej sielance prysły jak bańka mydlana. Nasze życie miało być przecież już tylko lepsze, a tu co ?
 Przyznam, przez kilka dni nie bardzo kontaktowałam, co się wokół dzieje,  leki jakie dostałam działały chyba ze zdwojoną siłą, chodziłam i robiłam wszystko automatycznie, nie zadręczając się myślami.  Potem przyszła jakaś dziwna odmiana, odstawiłam tabletki i zaczęłam życie, znaczy to co mi pozostało, planować tak, by zdążyć jak najwięcej spraw uporządkować.  Wiecie, że nawet miałam zaplanowane, kto zajmie się moimi dziećmi.  Najgorsze były noce, gdy królowała bezsenność  i wciąż napływające myśli, co by tu jeszcze, bo przecież jak patrzyło się na śpiące spokojnie dzieci, zwłaszcza te najmłodsze, łzy płynęły same. Nie dawało się ich powstrzymać, chyba nawet nie próbowałam.
  Mówią, że do wszystkiego trzeba dorosnąć, dojrzeć by zrozumieć, są jednak sprawy, których pojąć nie jesteśmy w stanie, no przynajmniej tak mogę powiedzieć o sobie.  Właśnie wtedy, podczas jednej z takich bezsennych nocy  poprosiłam, tak poprosiłam Boga,  o dziesięć lat życia. Może to zbyt wiele, ale na pewno moje dzieci nie zasłużyły na to, by być sierotami.
  Od tamtej nocy coś się zmieniło. przede wszystkim moje nastawienie do życia. Chęć walki. Leczenie, leczenie, leczenie , wzloty, upadki i powolny powrót do normalności. Nawet nie wiecie jaką radość sprawiał mi fakt, że mogłam się budzić, stawać przed lustrem i do swojego odbicia powiedzieć- cześć, widzisz jestem, przed nami jeszcze jeden nowy dzień, dam radę.   Dziś  po dziesięciu latach wiem, że dałam/daliśmy radę.  Dostałam te dziesięć lat, za które dziękuję, tak samo, jak dziękuję za każdy darowany mi nowy dzień. Dzieci dorastają, podjęłam pracę, staramy się żyć w miarę normalnie .  Przez te wszystkie lata spotkaliśmy na swej drodze wiele  wspaniałych osób, które były i są z nami, zwłaszcza w tych trudnych chwilach. To bardzo ważne, by wiedzieć, że człowiek nie jest sam .Kocham życie, smakuję i potrafię się nim cieszyć, każdą jego chwilą.

– zimowe święta….

ZIMOWE ŚWIĘTA

zima spragniona istnieniem
biały pył sypie dokoła
okrywa ziemię miękki puch
srebrzy się nocą
łapię go garściami
jest taki rozkosznie zimny

w domu choinka
zapachem igliwia odurza
blask światełek
uspokaja zmysły
sumienie bielsze od śniegu
dźwięk ulubionej kolędy
nie wymyśliłam ciebie
jesteś najpiękniejszym prezentem

otulona cichą nocą
przy wigilijnym stole
szepczę
jak dobrze że jesteś
gdy z tobą opłatkiem się dzielę

         Kochani
śniegu  co prawda nie ma i nawet się chyba nie zanosi, by były to białe święta, ale przecież wystarczy odrobinka wyobraźni i świat staje się piękniejszy.
  Święta Bożego Narodzenia tuż, tuż,  zatem pragnę  Wam kochani złożyć proste, ale wyjątkowo szczere życzenia. Życzę przede wszystkim zdrowia, bo jak już kiedyś pisałam ” zdrowy żebrak, jest o wiele szczęśliwszy, niż chory król”  poza tym  jeszcze  życzę spokoju i miłości, a i jeszcze jedno, oby  magia świąt  trwała przez cały rok, nie tylko przez te kilka dni, a uczucia były prawdziwe, nie udawane .

– miało być o śniegu, a wyszło, jak zawsze…

Jedenasty listopada  przywitał mnie śniegiem, pierwszym śniegiem tej jesieni.  Nie wszystkie liście jeszcze opadły, nie wszystkie kwiaty przekwitnąć zdążyły, a tu, biały puch okrył  okolicę. Zrobiło się tak jakoś nieskazitelnie czysto. Jakby ktoś dał mi czystą, białą kartkę, choć trochę naddartą, trochę zmiętą, ale  do zapisania na nowo. W tej bieli , tylko róży jeszcze wciąż kwitnącej żal. Rośnie w wielkiej donicy, więc może to już ostatni dzwonek, by  przynieś ją do domu  postawić w korytarzu, niech jeszcze przez kilka dni cieszy oko, a potem zwyczajnie zaśnie  zimowym snem, by wiosną narodzić się na nowo .  W przyrodzie to wszystko przecież takie naturalne.  
  Przyznam, że, gdy zobaczyłam tę ośnieżoną różę , od razu przypomniał mi się wiersz, taki z przed kilku lat, o róży właśnie. Pozwolę sobie  go przypomnieć.

Śmierć róży

w nagich gałęziach drzew
szaleje zimny wiatr
jak wariat
szuka kwiatów
w resztkach żyjącej przyrody

jest róża
właśnie ostatnim tchnieniem
płatki rozłożyła
zima napiera
to koniec
a może tylko hibernacja
pierwszy śnieg
pada u stóp pobladły z niepewności
echo kłamstw
ostatnią łzą spływa

wszystko się kończy
umierają marzenia
z nadmiaru chłodu
a jutra nie będzie

   Wiersz pisany pod wpływem chwili. Wówczas spotkałam się ze stwierdzeniem, że z  przyjaźnią podobnie jest  jak z różą, rośnie, rozkwita, a potem zwyczajnie umiera. Czyli jutra nie będzie. Dziś po latach mogłabym śmiało to zweryfikować. Jutro istnieje, w nieco odmienionej wersji, ale istnieje . Trzeba  tylko wyciągnąć z życia odpowiednie wnioski.  Wystarczy czasem promyk słońca, czyjś  uśmiech, dobre słowo, by uwierzyć w sens życia od nowa.  Wszak kochać życie to nie grzech.  
  Miało być o pierwszym śniegu, a jest , jak zwykle, z nutką refleksji.

Taka mała refleksja .

ostatni spacer

słońce nie pokonało chmur
nie rozłożyło promieni
nie rzuciło cienia
tylko wiatr
liśćmi smagał jej twarz
a zmierzch otulał szarością
poszła na długi spacer
chciała być sama
może ostatni raz
odnaleźć sens życia
życia, które jak kolejka górska
zawieszone pomiędzy stratą i nadzieją

nie odnalazła

wrócili we dwoje
ona i deszcz
a może łzy
barwy pogrążone w szarości
niczym cmentarz upadłych nadziei
świat przestał mieć znaczenie
marzenia zamilkły
odeszła
w mrok październikowego wieczoru

Alina Drążczyk

  Bo każdy z nas ma w życiu taki moment, kiedy musi iść na spacer ze swoimi myślami .

 Refleksja, jedno z najczęściej używanych ostatnio słów, zwłaszcza przed Dniem Wszystkich Świętych.

Dlaczego piszemy bloga / taka mała refleksja o sobie i nie tylko

Dlaczego piszemy bloga?
Dlaczego i ja zaczęłam  taką przygodę?
Co z tego mam/ mamy ?
Na ile obnażamy się ze swojej prywatności tym pisaniem ?

Te i podobne tym pytania i mnie dopadły, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.  
Powody dla których zaczynamy pisać – zakładamy bloga są zapewne różne, tak jak różni są ludzie i ich charaktery.   Jedni prowadzą blogi kulinarne, inni modowe, a jeszcze inni  blogi o swoim codziennym życiu, o swoich pasjach, kłopotach i radościach, czyli coś w rodzaju  pamiętnika.  
  Dlaczego ja piszę?
 Swoją przygodę z blogowaniem rozpoczęłam ponad trzy lata temu. Nie pod żadnym naciskiem, nie z żadnego przymusu, raczej z ciekawości, choć przyznam, że taką właśnie decyzję pomogło mi podjąć grono znajomych w grupie których się znalazłam. Dodam jeszcze, że w szkole jakoś bardziej lubiłam język polski niż  przedmioty ścisłe.
Kilka lat temu, gdy o blogowaniu nie miałam zielonego pojęcia, pewna osoba zaproponowała mi, bym napisała coś w rodzaju wspomnień ze swojego „bogatego życia”.  Nie zgodziłam się wówczas, i teraz też pewnie bym postąpiła podobnie, choć na moim blogu można znaleźć sporo bardzo prywatnych wiadomości, napisanych po dokładnym przemyśleniu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że blog jest publikowany w internecie i każdy ma do niego dostęp, zatem fragmenty z życia prywatnego już nie są całkiem prywatne.
Wiem, że nie jestem profesjonalistką w tej dziedzinie, ale mój blog, to moje miejsce w sieci i mogę sobie pozwolić na ryzyko błędu.
Mówiąc o korzyściach, to są one niewymierne, bo przecież nie można na nic przeliczyć przyjaciół, których tu znalazłam i historii, które poznałam.
 Ja osobiście też się zmieniłam, już nie jestem tą zamkniętą w sobie osobą, zdobyłam odrobinę odwagi ,by dalej iść swoją drogą, a z kamieni, które życie rzuca mi pod nogi  buduję schody i pomaleńku, ostrożnie zaczynam wspinać się tymi schodami w górę. Krok za kroczkiem i nawet już wiem, jak smakuje szczęście i potrafię się nim cieszyć, nawet takim maluteńkim.  
 Prowadzenie bloga wpłynęło też na fakt, że wróciłam do pisania wierszy, takich z serca i duszy i z tego bardzo się cieszę, bo człowiek czasem musi uwolnić to, co w nim siedzi.  
 Podsumowując;  same korzyści, co prawda niematerialne, ale dla mnie znacznie bardziej cenne.
 A Ty, dlaczego i po co piszesz bloga? Czy potrafisz o tym napisać prosto i szczerze w kilku słowach.?

… ze starego zeszytu

— kilka wspomnieniowych wpisów ze starego zeszytu…..

10 kwiecień (wtorek)

Starsze dzieci już w szkole, maluchy wesoło szaleją, a ja spakowana, gotowa… za godzinę będę już na oddziale, co dalej?… nie bardzo wiem… trochę się boję…

Po obchodzie, ordynator wezwał mnie do swojego gabinetu na rozmowę. Okazało się, że mój pobyt w naszym szpitalu właśnie dobiegł końca . Wychodzę ze skierowaniem do innego , takiego specjalistycznego w dużym mieście. Mam jeden dzień na zorganizowanie wszystkiego, stanowczo za mało.

11 kwiecień (środa)

Wieczór dzieci śpią, mały spacer z psem, papieros , taka cisza wokół…wsi spokojna, czy jeszcze u wrócę? To niesprawiedliwe, przecież miało być tak pięknie.

12 kwiecień (czwartek)

Jestem w wielkim mieście, w wielkim szpitalu, już po  wszystkich formalnościach i po badaniach.  Profesor Z. starał się wszystko dobrze wytłumaczyć; co, jak i dlaczego ? Niewiele z tego do mnie dotarło, ale wiem, jutro zabieg i to właśnie on będzie trzymał pieczę nad wszystkim. Może wreszcie uda się usunąć to cholerstwo w całości.
Na sali jestem sama, choć poznałam kobietę, która leży na innej, tuż obok, właściwie to ona przyszła mnie poznać.  weszłam na jej miejsce, znaczy ona miała mieć jutro operację, ale przełożyli, widać mój przypadek bardziej beznadziejny.  Przyniosła mi książkę do czytania;  Janusz Leon Wiśniewski   „S@motność w sieci” podobno hit, tylko jakoś  nie mam głowy do czytania. W ogóle nie mam głowy do niczego. Taka pustka. Przed chwilą była pielęgniarka z zastrzykiem, pytała, czy chcę coś na sen. Nie chcę, chcę tylko do normalności do domu, do dzieci.

13 kwiecień (piątek)

O rany, dziś trzynasty i piątek, staram się nie wierzyć w przesądy, choć podobno jeden pacjent się nie zgodził na operację, ale co ma być , niech będzie, byle było po wszystkim. Od rana faszerują mnie zastrzykami, już trzy, nawet nie pytałam jakie. Trochę dziwnie się czuję. Była pani psycholog, jakoś nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Poszła.  Jest dziesiąta piętnaście. Operacja chyba koło południa, jak tylko dotrze profesor. Zwijam cały swój bagaż i…. do zobaczenia po. Oby

 

Następny zapis jest z 17 kwietnia, potem jeszcze kilka. Dziś mija już kolejna rocznica, jak widać trzynasty okazał się dniem szczęśliwym. Jestem, żyję, oddycham. Często jednak wracam do tych wspomnień i do ludzi, których po drodze spotkałam, takich, którzy choć odrobinkę we mnie wierzyli i wierzą. Znajoma, której wiele zawdzięczam,dawno temu wstawiła na fb post, w którym było napisane ;

” Każdy może się poddać,to najłatwiejsza rzecz do zrobienia.
 Ale wytrzymać, przetrwać, gdy nie wychodzi,gdy nie wiesz co dalej
 gdy inni namawiają Cię, aby odpuścić, wymaga prawdziwej siły i charakteru.
                          DASZ RADĘ

Pod tym wpisem zostawiłam wówczas taki komentarz

— te słowa to powinny wisieć u mnie nad łóżkiem… codziennie rano powinnam je czytać i powtarzać…. dasz radę , dasz radę…. itd…

właśnie dziś, napisała mi odpowiedź do tamtego komentarza

–  Pani Alinko dała Pani radę:) Pozdrawiam

 Rozczuliłam się, taki ze mnie mazgaj. Zwykłe słowo DZIĘKUJĘ, to zbyt mało.

Kocham cię życie, taką miłością ze wszystkich największą, czy to coś złego?

Ostatnio, bardzo bliska mi osoba zadała pytanie, ” a z tobą to wszystko w porządku?” Odpowiedziałam, że w jak najlepszym, bo czy to źle, że kocham i cieszę się życiem? Czy zawsze dzień musi zaczynać się od marudzenia, narzekania na cały ten świat. A to pogoda zła, a to do szkoły nie chce się wstać, ktoś zdenerwuje, coś tam boli i strzyka, no a o polityce to już wspominać nie muszę, bo to dopiero temat do narzekania.  Skoro już tak jest, że większość lubi sobie pobiadolić, to ja, na przekór oświadczam, że jestem w tej mniejszości . Kocham życie i kocham cieszyć się każdą jego chwilą. Od kilku lat buduję swój mały świat, taki zwyczajny z marzeń utkany. Krok po kroku. Pomyślicie pewnie, życie to nie bajka i  ja takiego nie chcę, bo bajki wcale nie są piękne. Bohaterzy muszą wiele wycierpieć, by odnaleźć miłość i szczęście. Choć z reguły kończy się słowami ” i żyli długo i szczęśliwie”, to nie oznacza przecież, że w ich życiu nic się nie działo.  Nie żyję w bajce. Póki co, mam jakieś tam zdrowie, dzieci, wnuki, póki  mam pracę i w miarę godne życie, powodów do narzekań brak.  Staram się budzić z myślą, że przede mną dobry dzień, a to już połowa sukcesu.  To nic, że wieczorem  padam ze zmęczenia, że ból czasem łzę wyciśnie, że zasypiam, zanim dobrze przytulę się do poduszki.  Jest takie jedno fajne przysłowie   ” Jeśli cierpisz z powodu serca, zajmij myśli, jeżeli z powodu myśli- zajmij ręce”, tego  się więc trzymam. Zmęczona, ale szczęśliwa.

  A Ty, który właśnie czytasz te słowa, uśmiechnij się, bo życie jest piękne. Wiosna tuż, tuż, już pierwsze przebiśniegi kwitną. Masz  z kim rozmawiać, co jeść i pić. Ludzie mówią Ci cześć, to znaczy, że Cię zauważają. Możesz się śmiać i możesz jeszcze wiele innych rzeczy.  To wszystko, to taki raj na ziemi, wiec jak go nie doceniać, bo niekoniecznie trzeba spaść na dno i poczuć oddech śmierci na swojej skórze, by zrozumieć, czym jest radość.  Wiecie, czasem to odrobinkę żałuję, że życia nie można, ot tak zwyczajnie,  przytulić i podziękować za to wszystko, co się od niego dostało.  Ktoś, kiedyś powiedział ” nie mów, że kochasz życie,  że jest ci dobrze na tym świecie, bo zaraz dostaniesz kopa od kogoś z tłumu” – a może tym razem nie, może…

” Zapach perfum kobiety, mówi o niej więcej, niż jej charakter pisma „

  Słowa stanowiące tytuł tego postu wypowiedział kiedyś Christian Dior. Ile w tym prawdy? Pewnie jak w każdym cytacie – sporo. Osobiście uważam, że zapach kobiety / mężczyzny to bardzo osobista wręcz intymna sprawa, dlatego też nie wchodzę do sklepu i nie kupuję  znajomym perfum jako upominki, no chyba, że jest to dla mnie  ktoś bardzo bliski.  Dla mnie jest to rzeczą normalną, że to co mi się podoba, niekoniecznie musi się podobać, znajomej, czy znajomemu . Zatem jeżeli już kupujemy to tylko najbliższym, kogo darzymy uczuciem, nawet takim rodzicielskim, bo wiemy co dana osoba lubi i jaka jest. Tu podam maleńki przykładzik, znajomy, który od kilku lat pracuje za granicą kiedyś napisał: „a ja już od kilku lat, jadąc do domu na urlop kupuję żonie tradycyjnie te same perfumy”  (tu podaje nazwę, której jednak nie wymienię, by nie robić reklamy)  i to jest  właśnie piękne, bo żona to ta właśnie najbliższa, do której się tęskni, zwłaszcza, gdy dzielą takie odległości.

   Perfumy, ich  zmysłowy zapach nie tylko  dodają energii, elegancji, ale również podkreślają osobowość człowieka.  W czym więc tkwi ta tajemnica?  W składnikach, a w rezultacie w ich doborze i odpowiednim  mieszaniu zapachów. Niektóre są bardzo intensywne, inne subtelne, delikatne, by tylko podkreślić  charakter woni.

Kilka ciekawostek, o tych najbardziej lubianych przez nas zapachach

  FIOŁEK – do  produkcji perfum używane są i kwiaty, które pachną słodko i intensywnie,
JAŚMIN-   produkcja olejku jest bardzo pracochłonna . Taka ciekawostka, żeby uzyskać jeden litr olejku, trzeba ręcznie zebrać kilkadziesiąt kilogramów płatków. Jaśmin rośnie głównie w Chinach i Indiach
TUBEROZA jest to kwiat, o bardzo bogatym aromacie, bo można w nim wyczuć zapach konwalii, jaśminu, pomarańczy. To właśnie o nim tak pięknie śpiewał Marek Grechuta  

BERGAMOTKA , zapach ten dodaje się do perfum, ponieważ jej woń jest orzeźwiająca z nutą goryczki. Podobno ma również działanie antydepresyjne.
PIŻMO jest to wydzielina ze zwierząt piżmowych, choć coraz częściej uzyskiwany syntetycznie. Zapach uważany za niezwykle atrakcyjny.
WANILIA, ten zapach  zna chyba każdy.Otrzymuje się go z rośliny zaliczanej do strączkowych.  Podobno jej aromat podnosi libido.
AMBRA , to wydzielina z kaszalota, ma ostry, morski zapach. Stanowi bazę wielu perfum, nazywana czasem pływającym złotem

 Teraz możemy choć w części zrozumieć dlaczego dobre perfumy są tak osobistą sprawą każdego no i po części dlaczego ich cena jest tak wysoka.

 

 

Wróblem wyleci, wołem powróci.

  Plotka, każdy ją zna. Powstaje w bardzo prosty sposób. Ktoś coś powiedział, ktoś usłyszał, zrozumiał po swojemu i przekazał dalej. Najlepszym przykładem rodzenia się plotki jest taka niewinna zabawa w głuchy telefon. Pewnie ją znacie, ja pamiętam ją jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Często, bawiliśmy się tak właśnie. Pierwsza osoba wymyślała słowo, lub krótką historyjkę  i powtarzała na ucho  kolejnej i tak do końca, aż  ta ostatnia mówiła głośno, co usłyszała. Śmiechu było sporo, no ale wracając do tematu, to śmiało mogę powiedzieć; plotkujemy wszyscy. To stwierdzenie  może budzić u niektórych oburzenie, ale przecież plotkowanie, to też pewna forma komunikowania się, na przykład, rozmowy w domu na temat szefa czy  znajomych. Plotka, to przecież nic innego, jak wymiana informacji o osobach nieobecnych.   Z reguły są to informacje niesprawdzone i niejednokrotnie nieprawdziwe, czasem nawet powodujące utratę dobrego wizerunku osoby, o której mówimy.

   Skoro plotkujemy wszyscy, to rzeczą oczywistą jest, że i o nas też plotkują.  Tych, które podnoszą ciśnienie lepiej nie wspominać, ale są też i takie ploteczki, które potrafią, rozbawić a nawet zadziwić . Jedną taką pozwolę sobie podzielić się z wami.   Po kilkuletniej przerwie, na palcu mojej prawej dłoni znów pojawiła się obrączka .  Jakie ma znaczenie, wiedzą tylko najbliżsi, ale spekulacji było sporo; a to, że wróciłam  do męża, albo, że to w dowód (nie mam pojęcia czego tam), a nawet, że powtórnie wyszłam za mąż, tu nawet padało konkretne nazwisko. Męża widać nie było, więc wszystko jakoś powoli ucichło.  Tak  by się wydawało. gdyby nie wróciło i to w nietypowych, trudnych dla mnie okolicznościach. Stojąc w kościele, przy trumnie zmarłego brata, usłyszałam nagle. ” Te zobacz. ona ma obrączkę na palcu, to nawet nikt nam nie powiedział, że za mąż wyszła” Tym razem to przykre, bo ani to miejsce, ani czas na takie wywody, takie oceny.  Cóż, sprawdza się stare przysłowie; plotka wyleci wróblem, a powróci wołem.

  A obrączka? no cóż, to bardzo rodzinny i bliski sercu prezent i nic, że wartość materialna niewielka, ale na palcu pozostanie do końca moich dni.