Przeklinanie, ujma, czy wzrost popularności ?

  BRZYDKIE SŁOWA. Pojawiają się  w życiu każdego człowieka jak  chwasty, bo przecież nasza mowa nie składa się tylko z pięknych barwnych słów. Jedni próbują te chwasty usuwać nie dopuszczając do ich rozrostu, inni traktują  je jak normalność, codzienność.

     Niedawno byłam świadkiem, jak to  starszy pan był bardzo zbulwersowany zachowaniem grupki młodzieży stojącej na przystanku autobusowym. Faktycznie, młodzi ludzie sypali „ozdobnikami” jak z rękawa.  Mężczyzna, oczywiście zwrócił im uwagę, dodając jednocześnie, że za jego młodości, takie zachowanie byłoby nie do przyjęcia. Młodzi chyba zrozumieli, bo zachowywali się już znacznie ciszej, nawet można by rzec  nienagannie. Wszystko wróciło do normy, tylko autobus wciąż nie przyjeżdżał, mimo, że miał już dość spore opóźnienie. Czekający zaczęli się denerwować, bo już było zrobiło się ciemno no i jesienny chłód dawać się we znaki. W pewnym momencie, ten sam starszy, kulturalny pan, puścił taką wiązankę epitetów,pod adresem kierowców i w ogóle komunikacji autobusowej i  że  jeszcze kilka minut i nie  zdąży na mecz. Teraz z kolei  młodzi nie mieszkali się  odwdzięczyć. Dialog nie do pozazdroszczenia, no i oczywiście nie do zacytowania.  Na szczęście przyjechał autobus, więc emocje opadły. 

       Przed laty, przeklinanie obniżało wartość człowieka, czasem jednak mam wrażenie, że jest odwrotnie. A dlaczego o tym właśnie teraz?  Za nami już burzliwa kampania wyborcza, z moich obserwacji wynika, że niejednokrotnie wygrał ten, który nie przebierał w słowach i w środkach, by dokopać przeciwnikowi. Wszystko dla popularności. Tak jest w  strefie lokalnej, ale przecież  na szerszą skalę też  podobnie działa.  Weźmy dla przykładu  słynne słowa Kamila Durczoka, który to ostrymi słowami walczył o czysty stół, przy którym  to prowadzi „Fakty” w TVN.   Po tym incydencie popularność dziennikarza bardzo wzrosła.  Podobnie było z jednym z polityków, który to dziennikarkę  nazwał „małpą w czerwonym”.  Podanych zdarzeń nie będę przytaczać w oryginale, jeżeli ktoś zainteresowany, sam odnajdzie.  Podobne przykłady  można by  mnożyć, bo za sprawą internetu  i czujnych mikrofonów, zachowania poza kamerą, szybko trafiają do obiegu i  natychmiast stają się hitem.

Brzydkie wyrazy to codzienność, więc głupotą byłoby uważać, że ich nie ma, że ich nie używamy, ale trudno też być dumnym z takiego postępowania.

 

 

Wolność „niebieskiego ptaka”

  Zawsze, gdy jechała do tego miasta, miała nadzieję, że go tam spotka.  Krążyła po znajomych już dla niej, aczkolwiek dość niebezpiecznych ulicach. W każdym mieście są takie dzielnice, takie ulice, gdzie panoszy się bieda nasiąknięta odorem alkoholu. Tu prawie nic się nie zmienia. Koszula wciąż podszyta strachem i  staraniem, by następnego dnia było co wypić i  czym przegryźć.  Ne spotkała go.  Postanowiła wejść jeszcze do pobliskiego sklepu,  by kupić  sobie coś do zjedzenia.  pakowała zakupy, gdy usłyszała dziwnie znajomy głos.  Tak, to był on.  Wyjmował na ladę butelki po piwie.  Nawet całkiem nieźle wyglądał,  jak na człowieka bezdomnego. Chyba jej nie poznał, pomyślała, że poczeka przed sklepem. Wyszedł, w ręku trzymał torbę z niewielkimi  zakupami. Zagadnęła go niego po imieniu .                                         – A to ty.
 Powiedział i nerwowo zapalił  skręconego wcześniej papierosa. Był bardzo zdziwiony jej obecnością. Znowu nie mógł opanować tego  drżenia rąk. Zawsze tak miał, od dziecka, gdy tylko się zdenerwował .
– Jeżeli znowu będziesz mnie namawiała, bym wrócił do domu, to nie trudź się nic z tego.  Mam swoje zasady. Żyję jak chcę, z kim chcę i gdzie chcę, a za co? to już nie twoja sprawa.  Dalej rozmowa się  już zupełnie nie kleiła, więc nie było sensu jej przeciągać. Śpieszył się,  zapytał  jeszcze tylko o jej dzieci. Lubił je, a one kiedyś uważały go za takiego  najfajniejszego wujka.  Odwrócił się więc i odszedł, Długo jeszcze stała i patrzyła na   przygarbioną oddalającą się  postać. Patrzyła i zastanawiała się ;  jak to jest, że ludzie, dość inteligentni,  z własnej woli wybierają bezdomność, życie  w parkach, czasem na melinach, w najlepszym wypadku  w ogródkach działkowych.  Latem, to przecież  jeszcze  da się wytrzymać, ale przecież zbliża się zima.  Do noclegowni nie pójdą, bo przecież tam jest warunek,  dla wielu nie do spełnienia.  Więc, czy to jest właśnie ta wolność? Wolność „niebieskiego ptaka”?

 

 

Starość, czy zawsze musi być smutna?

STARSZY CZŁOWIEK

za szybą
świat pędzi jak chmury
gnane przez jesienny wiatr
a on
w zaduchu samotności
siedzi skulony
dziś już nie żyje
dziś egzystuje
nad szklanką herbaty
nad kieliszkiem wódki
smutne wyblakłe oczy
wypatrują tęczy
gdy szary wieczór śmieje się boleśnie
radość podszyta strachem
serce spowite kokonem milczenia
samotna starość tak bardzo boli
a jeszcze tak niedawno….

/Alina Drążczyk /

Starość – ostatni okres życia u ludzi, a jednocześnie słowo, które u jednych budzi szacunek i miłość, a u innych ogromny lęk, lęk przed nieznanym, przed chorobami i w końcu przed samotnością i zapomnieniem. Tak, zapomnieniem. Wystarczy  tylko dobrze rozejrzeć się.  W tramwaju, czy w sklepie widzimy staruszkę  dźwigającą torbę z zakupami, niby niewiele tego, ale dla niej to ciężar. Jakże często w takiej sytuacji słyszymy, że za wolno się porusza, że tarasuje przejście, że powinna siedzieć w domu, że wreszcie  nie ma dla niej miejsca w tym pędzącym świecie. A ona chce tylko w miarę normalnie żyć. Cieszy się, że  jeszcze potrafi sama zrobić zakupy, iść do lekarza,czy do fryzjera, odwiedzić męża na cmentarzu, pozbierać liście lecące z drzew wprost na jego grób.  Gdy zagadniesz, opowiada o swojej rodzinie. Dumna, bo dzieci na stanowiskach, mają swoje rodziny, piękne domy, samochody, tylko czasu jakoś im ciągle brakuje, by zajrzeć, zapytać,  posprzątać.  Ona przecież to rozumie, kocha i tęskni. Potrafi cieszyć się każdym podarowanym jej dniem.  Są jednak ludzie, którzy już tego nie potrafią. Ich smutne, wyblakłe oczy ciągle zawieszone, gdzieś pomiędzy przeszłością, a dzisiejszym pędzącym światem. Oczy i serca , które wciąż  tęsknią.

1 października  jest Międzynarodowym Dniem Osób Starszych, Otwórzmy więc  szerzej swoje oczy, może i serca. Wokół  nas jest tylu starszych ludzi, podzielmy się  choćby uśmiechem, to przecież nic nie kosztuje. Nie traktujmy  starości jak obrzydliwy deser podany po doskonałym posiłku.

 

samobójstwo – odwaga, czy tchórzostwo ?

WIESIA – żona, matka trójki  małych dzieci. Sześcioletnia córeczka znalazła ją wiszącą w garażu.

MARZENA -zostawiła maleńkie dzieci, powiesiła się na strychu.

JANEK – starszy pan, rodzina znalazła go w budynku gospodarczym, za późno.

To tylko kilka przykładów, z którymi spotkałam się w życiu. (imiona zostały zmienione). Dlaczego tak się dzieje? Czy w XXI wieku, człowiek doszedł już do takiego wniosku, że nie musi wszystkiego wytrzymywać i decyduje się na ten ostatni krok? Czy wreszcie samobójstwo, to akt wielkiej odwagi, czy też tchórzostwa?   Wydawałoby się, że człowiek musi być bardzo odważny, by targnąć  się na swoje życie, ale przecież z drugiej strony, jak wielkim jest tchórzem, żeby bać się własnego życia, a może to wszystko dzieje się pod wpływem chwili. Jak to jest naprawdę? Co dzieje się we wnętrzu człowieka, w jego psychice, że z własnej woli wybiera śmierć, nie zważając na nic;że rodzina,  że dzieci, które nigdy nie zrozumieją dlaczego i nigdy się z tym tak do końca nie pogodzą. Samobójca zabija siebie, ale tym samym skazuje swych bliskich na powolną agonię. Czy ludzi takich, może mniej zorganizowanych życiowo, może mniej zaradnych, ale za to bardziej wrażliwych powinniśmy uważać za głupków, przecież tylu mądrych i znanych ludzi też popełniło samobójstwo.   Tak się działo od zawsze ( ostatnio chyba  z większym nasileniem), jak nie stres w pracy, to problemy rodzinne, to znowu jakiś zawód miłosny, kiedyś, przypadkiem byłam świadkiem takiej próby, widok ten chyba już do końca pozostanie w mej pamięci, czy w ogóle bezsens istnienia, a może po prostu fakt, że wśród przyjaciół w otoczeniu rodziny, człowiek jest zupełnie sam, że w odpowiedniej chwili brak tego kogoś, kto by wysłuchał, poświęcił kilka minut, doradził, a tym samym pomógł odgonić złe myśli.

 Czym bardziej temat zaczynam drążyć, tym więcej pytań pozostaje bez odpowiedzi. Chociażby jeszcze takie; czy samobójca dostając drugą szansę, drugie życie, wybrałby  tę samą drogę? Cóż, nie mi to wiedzieć, ani też osądzać, choć przyznam, że te pytania często wracają, bo analiza wnętrza człowieka, jego myśli , to coś, co mnie interesuje i wciąga.

 

Skrzydlate potwory, czy pożyteczne owady

Pszczoły,latające nad naszymi głowami, nam zwykłym ludziom kojarzą się przeważnie z tym pierwszym, czyli ze skrzydlatymi potworami,których ukąszeń panicznie się boimy, dopiero potem  z wytworami ich pracy; takimi jak pyszny, zdrowy miodek, wosk, czy propolis. 

  Po ostatnich chłodach , znowu wróciła do nas piękna wiosna. Słońce grzeje jak gdyby chciało nadrobić zaległości Niezapominajki, stokrotki, konwalie, gdzieniegdzie jeszcze łany przekwitającego już , ale jeszcze kuszącego swym zapachem rzepaku, akacje rozwijające swe pąki to prawdziwy raj dla pszczół, a dla nas okres wzmożonej ostrożności. Pszczoła żądli tylko raz, potem niestety umiera, ale nam  takie użądlenie może całkiem nieźle dokuczyć.  Typową reakcją na użądlenie jest zaczerwienienie i dość bolesny  obrzęk w miejscu ukłucia, co z czasem samo powinno zginąć.   Podam może kilka praktycznych rad , ( choć pewnie każdy o tym wie) które mogą się przydać  w przypadku ukąszenia  przez nasze kochane pszczółki;

1. Jak najszybciej należy usunąć żądło, aby reszta jadu nie dostała się pod skórę.
2. Na użądlone miejsce, można położyć zimny okład z dodatkiem sody oczyszczonej lub octu, co złagodzi ból.
3. można również posmarować żelem dostępnym w aptece, lu przyłożyć gruby plaster cebuli (ten ostatni oczywiście w zależności od
miejsca ukąszenia 😉 )
4. W przypadku użądlenia w język podać do picia bardzo zimne napoje, ewentualnie podać do ssania kostkę lodu. Gdy obrzęk narasta
trzeba wezwać pogotowie.
Te porady są oczywiście dla osób nieuczulonych na jad pszczół, czy os. Osobom uczulonym, trzeba jak najszybciej podać środki przeciwalergiczne, które z reguły dana osoba ma przy sobie. Jeżeli ich jednak nie posiada, trzeba jak najszybciej odwieźć ją do najbliższej  placówki medycznej. 

   Przypadek taki mieliśmy dwa lata temu.  Sąsiadka , będąc  na zakupach została  ukąszona przez osę. Nie  miała pojęcia, że jest uczulona (wcześniej nie była). Objawy nasilały się bardzo szybko, dobrze, że w porę została odwieziona na pogotowie. Od tamtej pory, nie rusza się nigdzie bez tabletek odczulających. Ja na całe szczęście nie jestem uczulona, miałam okazję się o tym właśnie dziś przekonać. Chciało się kwiatki zrywać do wazonu , to teraz się  smaruje pewne miejsce cebulą 🙂

Można kochać i tracić, ale kochać i bić?

 Tak naprawdę, to sama nie wiedziała  po co idzie do tego sądu.  Dostała powiadomienie, że dziś będzie zeznawał  jej mąż  ( jeszcze jej mąż ) i ona może być  przy przesłuchaniu obecna, jeżeli tylko chce. Czy chciała? Chyba tego do końca nie była pewna, ale z drugiej strony, coś ją tam ciągnęło.  Od ponad roku  próbuje się z nim rozwieść. Nie stawiał się na żadną rozprawę, już myślała, że dostanie rozwód bez jego zgody, a tu, proszę, odnalazł się i chce zeznawać.    Co teraz wymyślił ?

  Spotkała go na korytarzu, przed salą przesłuchań. Szary, z lekkim odorem wczorajszego dnia, jakby starszy o kilka lat i tylko ten szyderczy uśmieszek i  paraliżujące spojrzenie.  Zawsze się go bała.  Minuty ciszy  wydawały się wiecznością. Przez moment pomyślała nawet, by uciec, tylko jakoś dziwnie, nie mogła się ruszyć.  

Wreszcie wielkie drzwi się otworzyły i poproszono ich do środka. On, jako powód, ona jako słuchacz- obserwator. Przysiadła na krześle stojącym pod ścianą. Dobrze jej tam było. W zasadzie, to nawet nie słyszała  dokładnie  co mówił.  Coś tłumaczył, pokazywał jakieś zaświadczenia, znowu tłumaczył; o pieniądzach, o tym , że nie jest alkoholikiem, że tylko czasem pije, tyle co wszyscy,  że kocha dzieci, że ją też nawet kocha i, że nie zgadza się na żaden rozwód. Słuchała i nie mogła uwierzyć w te perfidne brednie.  Co teraz?  Co dalej? Myśli kłębiły się w jej  głowie. Czy już nigdy nie uwolni się od męża tyrana? W pewnym momencie  przerwała  pani prokurator słowami ;  – Proszę pana, może dość już tych bajek  . W dokumentach, jakie przesłano nam z sądu w ….  widnieje, że miał  pan sprawę o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad rodziną, że groził  żonie  pozbawieniem jej życia, że do wszystkiego się pan przyznał i ma wyrok skazujący . Co  teraz, też pan  powie, że kocha, że to wszystko z miłości?.Zatem pytam jeszcze raz, czy zgadza się  pan na rozwiązanie małżeństwa poprzez rozwód?  Chwila milczenia, a potem jego cicho wybąkane TAK , które ona usłyszała, jak bicie najgłośniejszego dzwonu.

  Wyszli z sądu. ON  nerwowo odpalił papierosa, a ONA  jak najszybciej  chciała odejść, uciec. Na koniec usłyszała jeszcze tylko – Jesteś wolna ty ….

  Tak, jest wolna, ale czy do końca szczęśliwa, czy da radę?  Tyle pytań i jeszcze te słowa, że on ją kocha i , że jak bił , to tylko z miłości. Jakiej miłości? 

 

Zjedz talizman, a przez chwilę poczujesz jak smakuje szczęście.

– Mamo , Patrycja  ma w sobotę urodziny i robi małą imprezkę , mnie też zaprosiła, powiedz, że się zgadzasz , przecież mi obiecałaś, że jak poprawię oceny to będę mogła iść.       Rzeczywiście obiecała, co prawda nie przepadała ani za Patrycją , ani za jej puszącymi się bogactwem rodzicami, ale przecież nie może izolować swojego dziecka od przyjaciół , no a Julka   oceny poprawiła i jest  jedną z lepszych  uczennic w klasie. Zgodziła się , upewniwszy się wcześniej, że ktoś z dorosłych osób będzie  miał pieczę  nad  tą całą imprezką. Zresztą  miała z córką dobry kontakt i  całkowicie jej ufała. 

  W sobotę już od samego rana Julka nie mogła myśleć  o niczym innym  , jak tylko o urodzinach koleżanki, bo przecież jednym z zaproszonych  gości był  Hubert , kolega z klasy , którym  ona skromna cicha dziewczyna była zauroczona już od kilku lat.

Późnym popołudniem  podwiozła Julkę pod wielki dom rodziców Patrycji i powiedziała, że odbierze ją o umówionej godzinie.  Tak też się stało. Po powrocie do  domu, dziewczyna skarżyła się na ból głowy , na przemian śmiała się i płakała.  Mówiła coś o przepowiadaniu przyszłości i o dzieleniu się talizmanem. Talizman , to podobno  był taki proszek, który zażyli, ale tylko raz i że to wszystko zaraz przejdzie.

  Przeszło. Rano Julka  narzekała  jeszcze na złe samopoczucie, ale wszystko pamiętała i opowiedziała mamie. Przyznała, że to towarzystwo tak naprawdę  , to jej nie odpowiada i , że lepiej już być małym kujonem i siedzieć w domu.     To było ponad pół roku temu.     Dziś Julka wspomina tamtą imprezę , jako bardzo nieudaną , pomimo, że był na niej Hubert. Chłopak , już jej się chyba tak bardzo nie podoba, a zresztą ma jeszcze czas, niedawno skończyła piętnaście lat. Przed nią  jeszcze tyle wspaniałych lat i tyle czasu na miłość, tę prawdziwą. 

DOPALACZE, bo o nich  tu mowa, choć oficjalnie zabronione , nadal można  kupić, tylko pod inną postacią , np. jako talizmany, czy środki do czyszczenia komputerów. Mogą mieć postać tabletek,proszku , czy ziół.  Dlaczego dzieci po nie sięgają?  Jednym z głównych powodów jest ciekawość i chęć dobrej zabawy. Chyba każdy  nastolatek jest ciekaw  i trudno temu zapobiec. Ważna jest jednak relacja  rodzica z dzieckiem i fakt, czy dowiemy się o tym jako pierwsi ( tak jak w przypadku Julki i jej mamy ) , czy też  jako ostatni , od wychowawczyni w szkole, czy nawet  policji.  Starajmy się , by dziecko miało do nas zaufanie , a my dla niego ,trochę więcej czasu. Może  warto zwolnić w tej gonitwie za pieniądzem, bo jeżeli dziecko będzie miało po jednej stronie  zakazy, nakazy i zagonionych , znerwicowanych rodziców , a po drugiej  magiczny świat, to nic dziwnego , że wybierze to drugie.

–SUPER wyjazdy na SUPER okazje …

Ostatnio dość dużą popularnością  ( w mojej okolicy  chyba szczególnie )  cieszą się  wycieczki krajoznawcze połączone  z pokazami  i sprzedażą .  Zastanawiało mnie , cóż to takiego interesującego jest  w takowych wyjazdach,  w których to udział biorą przeważnie osoby starsze wiekiem. Co tak przyciąga ;  atrakcyjna cena,  chęć zwiedzenia , czy może zwykła samotność  i potrzeba  kontaktu  z   ludźmi. Są grupy osób korzystających z takich wyjazdów nagminnie. Na czym  polega ów  fenomen?.  Nie  byłabym sobą, gdybym i tego  nie sprawdziła, ot jak ja to nazywam , taka  ,, babska ciekawość” .  Jako , że  bardzo  dobrze czuję się wśród osób starszych   i ja na taki wyjazd się wybrałam.  Znajomi  ( zresztą stali bywalcy takich wypadów )  załatwili mi  zaproszenie na  wyjazd, bo takowe trzeba było mieć.  Jako, że nie kwalifikowałam się jeszcze wiekiem, więc  byłam  niby opiekunką pewnej starszej  pani.  Przedtem jeszcze odpowiednio poinstruowana jak na takowym pokazie się zachować, , czyli wysłuchaj uważnie , zjedz darmowy obiad weź prezent i wyjdź 😉 Wystarczyło  jeszcze tylko  trochę drobnych  ( suma podana na zaproszeniu, czyli ok 20 zł) , koniecznie dowód osobisty i   wyruszyliśmy  dwoma  autokarami   by zwiedzić  z przewodnikiem  starówkę jednego z piękniejszych miast Polski.  Po drodze  oczywiście zatrzymaliśmy się  w malowniczo położonym hotelu i tam właśnie odbył się pokaz;  oj czego tam nie było ; zaczęło się od sprzętu rehabilitacyjnego, poprzez urządzenia  AGD, aż po środki piorące.     Wszystko najlepszej jakości, nieosiągalne  gdzie indziej i w dodatku w całkiem  przystępnej cenie, oczywiście teraz i tu najtaniej , bo  taka wyjątkowa promocja i to jeszcze z możliwością rozłożenia na raty.  Chętnych  co prawda niewielu , ale jeszcze przecież będzie losowanie   i wygrane losy będą miały jeszcze promocję  do promocji.  Przyznam mi już się pokręciło w głowie , a co dopiero ludziom  o te dwadzieścia lat starszym, więc kupowali, a to wyjątkowo trwałe naczynia dla wnusi, a to super czyszczący  odkurzacz.  Wcześniej pouczona, wiedziałam jak się zachować. Zresztą pan prowadzący nawet za bardzo nie chciał ze mną rozmawiać , gdy starałam się zadać kilka pytań, no cóż , może wygląd nie taki, może za młoda, bo jeszcze do wieku emerytalnego sporo, a może po prostu pytania  nazbyt trudne. Cały pokaz zajął ponad cztery godziny,  potem ten oczekiwany DARMOWY OBIAD , PREZENT i wreszcie czas  na dojazd i zwiedzanie  pięknego i bardzo starego miasta.    Pan przewodnik już na nas czekał.  Przywitał pięknie  informując jednocześnie , że parking mamy opłacony na trzy godziny , zatem  tyle będzie trwać zwiedzanie, no i trzeba się sprężać by zdążyć.  Tempo było takie , że na końcu wędrówki grupka zwiedzających zmalała do kilku osób. Pozostali wrócili do autobusu dużo wcześniej.  i to już w zasadzie koniec tej przygody , gdyby nie fakt, że jedna ze starszych , aczkolwiek bliskich znajomych  uwierzyła w tę promocję; Dwa dni później kurier przywiózł wybrany towar wraz ze wszystkimi podpisanymi przez nią papierkami.  Wówczas okazało się ile tak naprawdę musiała zapłacić (przy rozłożeniu na raty).  Strach i rozpacz, bo emerytura niewielka , a  przecież jeszcze inne rachunki.   Dobrze , że poprosiła  o pomoc znajomego  prawnika  , który  pomógł jej  wycofać się z podpisanej umowy i wszystko dobrze się skończyło.   

Podsumowując  jednym zdaniem; uważajmy, nie tylko na takich wyjazdach, ale także na co dzień, bo akwizytorów  pukających do naszych drzwi , kuszących towarami sporo, podpisać umowę nietrudno, trudno jednak się potem z tego wyplątać.

Rozwód – to takie proste.

 Choć większość Polaków nadal uważa, że rodzina jest jedną z najważniejszych  wartości;  czyli małżeństwo, posiadanie dzieci, szczęśliwy dom , to jednak fakty wskazują bezlitośnie, że liczba rozwodów z roku na rok rośnie .     Dlaczego tak się dzieje?

    Wczoraj, siedząc w przychodni lekarskiej i czekając cierpliwie na swoją  kolej, spotkałam  znajomą.   Pogadałyśmy  troszeczkę, o tym i o tamtym, jak to kobiety.  Okazało się , że jej córka, też jest w trakcie rozwodu . Małżeństwo trwało zaledwie trzy lata ( przedtem pięcioletni staż narzeczeństwa ), oboje z wyższym wykształceniem, z dobrą pracą, każde ze swoim mieszkaniem, zatem dlaczego?  Czego zabrakło?   Pobierali się przecież z miłości (tak to przynajmniej wyglądało) a potem; podziw dla drugiej osoby zamienił się w krytykę, zaufanie w podejrzliwość , a rozczulenie przeistoczyło się w  rozdrażnienie. Zaczęło przeszkadzać dosłownie wszystko; sposób bycia nawyki a nawet głos drugiej osoby. Stąd ten rozwód za obopólną zgodą, każde wróciło  do swojego mieszkania,  tylko  chyba dziecko w tym przypadku najbardziej ucierpi.   Po tym przykładzie widać, że nie tylko zdrada i alkoholizm  drugiej osoby ( tak , jak w moim przypadku )  są głównymi przyczynami rozwodu.

   Wspominałyśmy, jaka była  młodość w  czasach , gdy zakładałyśmy swoje rodziny. Nasze dawne zakochania, tworzenie rodzinnego ogniska, wzloty i upadki. Jej życie  w małżeńskim stanie trwa do dziś. Mozolnie , dzień po dniu budowali  dom , kształcili dzieci, wspierali się- zawsze razem na dobre i złe.   Ja niestety poddałam się i przegrałam. Po  dwudziestu latach małżeństwa , nie miałam już sił dłużej walczyć. Alkoholizm  drugiej osoby to  straszna choroba, zwłaszcza jeżeli jeszcze to obserwują dzieci. Uwierzcie- próbowałam  ; różnymi sposobami, tylko jeszcze ta druga osoba musi  chcieć choć odrobinkę współpracować.   Teraz  z perspektywy lat , a  minęło prawie dziesięć, zastanawiam się, czy rozwód traktować jako wyzwolenie , czy jako życiową porażkę i  co dalej, czy jeszcze kiedykolwiek odważę się na nowy związek?

    Co to jest rozwód? Definicja jest dość prosta.     Według prawa, rozwód jest to rozwiązanie istniejącego , ważnego związku małżeńskiego .  Może tego dokonać tylko i wyłącznie sąd.   Dlaczego zatem  coraz częściej Polacy  korzystają z  usług tej placówki.

     Jeszcze jedno określenie definicji rozwodu  ( tym razem z przymrużeniem oka ) w  rozumowaniu dziecka, bo u  najmłodszych co w głowie , to i na języku .

http://www.youtube.com/watch?v=-Srb85ZFeOQ

 

MOJE OSZCZĘDZANIE – o tym jak pieniądze same wychodzą z domu…..

 Fakt, moja inteligencja finansowa jest jaka jest, pieniądze raczej się mnie nie trzymają i nie posiadam też niestety zdolności przyciągania ich, pomyślałam zatem (  o blondynki też czasem myślą) – może zaoszczędzić to mi się nie uda, ale ograniczyć wydatki , to chociaż spróbuję .  

    W ubiegłym tygodniu opłaciłam rachunki ( to już  jestem na czysto), większe zakupy zrobione, telefony dzieci doładowane, no to spoko.  Starsze dziecko zainkasowało sumkę na opłacenie pokoju w mieście, w którym akurat ma praktyki zawodowe. Szkoła zakwaterowania nie zapewnia, wychodząc z założenia, że organizuje  praktyki w takiej  odległości , by można było dojechać i powrócić tego samego dnia ( za przejazdy jednak pieniążki zwraca, podobno). Córka ma praktyki w mieście oddalonym od domu o jakieś 60 km i pewnie mogłaby dojeżdżać, tylko to trochę męczące dla dziecka,wstawać o 5 rano i biegiem na pociąg , a wracać do domu po 20. Za całkiem niewielkie pieniądze wynajęła wraz z koleżanką mały pokoik   i tak pomieszkują .

   Wracając jednak do tych wydatków, to pomyślałam (znowu)-  kobito, jak będziesz siedzieć w domu i zajmiesz się pracą, to nie stracisz, a może jeszcze coś pożytecznego uda ci się zrobić ;). Dzwonią sąsiedzi jednego dnia, czy jadę z nimi do miasta- oczywiście odmawiam, na drugi i na trzeci dzień tak samo. Przecież mamy co jeść  — lodówka zapełniona, piekarnia przywozi pieczywo pod sam dom, a przecież maluchy, oj, to już  chyba młodsza młodzież , wsuwa obiady w szkole.     Poniedziałek minął całkiem spokojnie, we wtorek po południu zawitał weterynarz. Szczepił psy na wsi i  przypomniało mu się , że może ja też bym chciała swoje zaszczepić ( jak co roku zresztą , a mieszkam tu już dziewięć lat ).. no chciałam.  Zaszczepił i z portfela wyszło 50 zł. Na drugi dzień przyszedł pan  sprawdzający liczniki od wody, co prawda , nie musiałam płacić od razu, ale skoro jest taka możliwość, to chciałam mieć  to z głowy, no ale gdy po południu  zjawili się  (już) znajomi, którzy przywieźli środki chemiczne( różne płyny i proszki z za zachodniej granicy, takie dość dobrej jakości ), zaczęłam się śmiać sama z siebie. Właśnie w ten sposób, nie wychodząc z domu, wymknęły mi trzy stówki z portfela.To jak tu zaoszczędzić? Może by nie wychodzić i jeszcze się zamykać , by nikt nie wszedł.

    W tym czasie był też listonosz i przyniósł  nowy rachunek do zapłacenia  i jeszcze pocztówkę od Kogoś bliskiego, co prawda zaadresowaną do dzieci, ale… mała rzecz, a tak jakoś cieplutko się zrobiło w te jesienne dni. 🙂

    Dziś za oknem znowu deszcz, z domu nie chce się wyjść (o dziwo , nawet nikt jeszcze nie przyszedł)  więc,  tak dla poprawienia nastroju polecam wiersz o jesieni w wykonaniu człowieka, którego blog chętnie odwiedzam.

http://www.youtube.com/watch?v=Ee7t07cdZRw